Obserwatorzy

poniedziałek, 30 maja 2011

Up Girls konturówka do oczu i ust

Dziś krótko i na temat. 
Konturówki kupiłam na allegro. Długo szukałam kolorów i rodzajów kredek po czym postawiłam na niedrogie i o pięknych odcieniach. Niedrogie to mam na myśli, że dałam 1,99zł za 1szt :)

srebrny perłowy - 02
fioletowo-różowy perłowy - 08 (dla mnie liliowa)

Trafiłam na Up Girls, odcienie były intensywne i  wyglądały na rzeczywiście miękkie kredki, do tego w zatyczce mają temperówkę. Konturówki są także dość długie 18cm, czyli na dłużej starczą. Sprzedawca opisywał, że kredka jest wodoodporna, niezwykle miękka i z długą datą ważności.
        O samych kolorach powiem tylko, że szukałam srebrnej i jakiejś różowo fioletowej, liliowej i takie akurat kupiłam. O ile srebrna jest intensywna i wystarczy raz przejechać po powiece i widać kolorek, tak liliowa mnie zawiodła. Na oku prawie nie widoczna i nie poprawia się to nawet po paru machnięciach. Kolory pokazuję na dłoni.




Srebrną przejechałam raz a liliową nawet nie pamiętam ile razy... Ogólnie kredki dość długo trzymają się na oku, nie rozmazują. Są miękkie, wygodnie się nimi maluje. Za taką cenę to warto kupić bez zastanowienia! Temperówka to świetny pomysł, już używałam i idealnie temperują, nie łamią. Dodam, że srebrnej użyłam przy makijażu "srebrne złoto". Zastanawiam się teraz nad kolorem niebieskim i zielono-turkusowym...

wtorek, 24 maja 2011

Krem Nivea - maseczka wielozadaniowa

Oglądając ostatnio reklamy w tv coś mi się przypomniało i postanowiłam podzielić się z Wami pewnym sekretem. No może to nie sekret a raczej sprawdzony sposób na gładką, jędrną i idealnie nawilżoną twarz. Jest to już pewna tradycja z mojego domu. I aby było zabawniej, to tzw kuracja mojego taty... Jedyne co nam potrzeba to najzwyklejszy krem Nivea.


Od kiedy pamiętam mój tata wieczorami, zwykle w weekend zasiadał koło nas przed telewizorem z mocno wysmarowaną kremem buzią. Powodem tego była praca jaką wykonywał, musiał natłuszczać i nawilżać skórę twarzy. Nawet nie wiecie jak bardzo kiedyś moją rodzinkę to śmieszyło ale do czasu. Minęło już ładnych parę lat a twarz mojego taty jest jędrna, prawie bez zmarszczek, gładka. Ostatnio ktoś dał mu o prawie 20 lat mniej!!! W odróżnieniu od mamy, która wiecznie stosuje kremy na zmarszczki i inne reklamowane specyfiki poprawiające wygląd cery. Ja za sekret nadal młodo wyglądającej twarzy taty uważam właśnie ten niepozorny kremik.
    Maseczkę róbmy sobie najlepiej wieczorem. Po całym zabiegu zostanie tłusty film na twarzy a przez noc jeszcze się wchłonie.
Najpierw oczyszczamy twarz z makijażu, możemy także buzie umyć wodą z mydłem. Nabieramy grubą warstwę kremu na palce i nakładamy miejscami na twarz. 


Po nałożeniu kremu rozcieramy go tak aby na skórze pozostała nie za gruba nie za cienka biała warstwa. Nie wcieramy go!


Robimy kolejne partie twarzy po kolei. Najlepsze w tej zwykłej kremowej masce jest to, że można nakremować także wokół oczu, na powiekach. 
Krem pozostawiamy tak długo aż większość go się wchłonie. Ja gdy nakładam maseczkę to naprzykład idę wieczorem oglądać film. Kolejnym plusem jest to, że maska nie spływa, nie zasycha i nie unieruchamia twarzy. Podczas jej trzymania na skórze możemy pić i nawet coś przekąsić. Po 1,5-2h (zazwyczaj czas trwania filmu) resztki kremu wklepuję lub wcieram w skórę i idę spać. 
Nawet teraz, po 15 godzinach od nałożenia maski moja skóra jest gładka, nawilżona, miękka. Uwielbiam to! A muszę dodać, że rano myłam i tonizowałam mleczkiem buzię. 
   Efekty, które widać szybko to jędrność i nawilżenie, zero suchej skóry. Na inne trzeba trochę poczekać. Mogę tylko podać przykład mojego taty, który w wieku 57 lat nie ma nawet zmarszczek wokół oczu.
Kupując małe opakowanie kremu Nivea płacimy ok. 3zł a starcza na długo. Raz w tygodniu nic nie zaszkodzi zafundować sobie tłuściutką od kremu twarz. Ostatnio postanowiłam zrobić krok dalej i zafunduję sobie tą maskę na dekolt. Tylko pomyśleć jak nam się skóra w przyszłości odwdzięczy!

poniedziałek, 23 maja 2011

Ja

Stwierdziłam, że nieco siebie ukażę. Edytowałam profil i dodałam swoją lekko ukrytą fotkę. Ot tak coś mnie naszło.
   Chciałam także przeprosić jeśli moje posty są jakoś błędnie, nie zrozumiale napisane. Jestem mamą i to drugi raz niedawno "świeżo upieczoną". Niewyspanie z przemęczeniem dają się we znaki i czasem sama nie wiem co piszę. Potem sprawdzam bloga i łapię się za głowę. Także proszę o wyrozumiałość. 
Pozdrawiam wszystkich czytających!

Joanna Naturia Color Dziki Kasztan 222

Ostatnio szukałam ciekawego odcienia w gamie brązów, a ciężko było mi określić, o jaki odcień mi dokładnie chodzi. Chciałam brąz ale z poświatą czerwieni lub nawet fioletu i aby nie był za ciemny, czyli nie wychodził czarno.
Z marką Joanna miałam do czynienia w wersji Multi Cream Color i bardzo ceniłam sobie i farbę i przede wszystkim cenę - płaciłam za nią 6,99.

 
Po rozpatrzeniu wszystkiego, nawet chwalonego Garnier Color & Shine mroźnego kasztana (ten odcień wpadł mi w oko jak wychodzi na włosach a nie z pudełka) postanowiłam dać szansę "Naturze". Skoro Garnier nie był przeznaczony do ciemnego brązu, nie kupiłam go aby nie zrobić sobie czerni na głowie. Szukałam coś odpowiadającego do tamtego odcienia i tak trafiłam na dziki kasztan. Cena mnie skusiła jeszcze bardziej.

Farba z przystępną ceną 6zł (tyle zapłaciłam) i kolorem na próbniku wyglądającym obiecująco jest warta skuszenia się na nią. Jak widać na zdjęciu posiada tylko tubkę farby, utleniacz 6%, rękawiczki i instrukcję. Brak odzywki po farbowaniu to wielki minus.
Farbę ogólnie nakłada się bardzo przyjemnie, nie spływa i jest bardzo wydajna. Jedna starczyła mi na włosy do łopatek. Posiada bardzo mocny, nieprzyjemny zapach, na początku po nałożeniu szczypała mnie w głowę. Zaplanowałam potrzymać farbę ok 15-20min ze względu na obawy przed czarnym kolorem. Trzymałam ok 30min... Zaczytałam się w jednym blogu...
Kolor wyszedł nie za ciemny nie za jasny, po prostu jak na opakowaniu. Jako typowy kasztan jest brązem z czerwienią i rudością w jednym. Na zdjęciach wygląda jakby odrosty były jaśniejsze ale na co dzień nie widać różnicy. Odcień mi się podoba ale... Stan włosów zostawia wiele do życzenia. Na początku myślałam, że tylko końcówki mi wysuszyło ale jednak dostało się całym włosom. Mam suche włoski i leciutko matowe. Nie błyszczą jak po mojej ulubionej farbie Joanny Multi Cream Color. Niestety polecana Naturia na mnie się nie sprawdziła. A szkoda bo ma naprawdę duży wybór odcieni. Ja jej chyba na razie podziękuję.
Oto moje efekty:

włosy przed farbowaniem
po farbowaniu

z fleszem


Edit po ok 2 tygodniach. 

Nie polecam farby. Mi nie pasuje w ogóle. Włosy zaczęły wychodzić niemiłosiernie, prawie garściami. Ponad to zaczęły się coraz bardziej łamać i rozdwajać nawet już w połowie włosa (miałam do łopatek). Skończyło się wizytą u fryzjerki, która ścięła mi prawie połowę długości!!! Za to teraz wyglądają na ładnie... Ale jakim kosztem :(



piątek, 20 maja 2011

Coś o mnie i skąd pomysł na bloga


Dzisiaj postanowiłam nieco opisać siebie.
Jestem żoną i mamą dwójki chłopców. Bynajmniej nie myślcie, że przez to mam ze sto lat, bo to nie prawda. Ale kobieta o swoim wieku nie mówi i nie pisze :) Jestem młoda i to wystarczy. Ze względów wychowawczych obecnie nie pracuję, więc mam czas na pisanie bloga. Tylko nie myślcie o mnie jak o kolejnej kurze domowej, wykorzystującej pieniądze męża na zakupy drogich kosmetyków. Nie lubię kupować czegoś dla siebie. To nie znaczy, że nie robię zakupów. Ja je uwielbiam! Tyle tylko, iż lubię kupić coś z nowości do domu, dla dzieci i męża. Siebie zostawiam na koniec. Korzystam przez to z allegro i gdy uda mi się coś sprzedać, wtedy mam pieniążki dla siebie na te modowe i make-up-owe duperelki. 
     Pozwolicie, że nie będę pokazywać swojej twarzy bo niestety waga trochę poszalała i po dwóch ciążach walczę z nadwagą i dopóki nie będę czuła się ok ze swoim wyglądem, to oglądać będzie tylko moje usta, oczy, włosy itp.
Lubię jeździć autem, sama jestem kierowcą. W ogóle kocham auta i lubię poczytać nowinki motoryzacyjne. Nie lubię za to za kierownicą typowego kierowcy "baby". Stąd moja prośba: kobiety malujemy się w domu a nie w trakcie jazdy, czy stojąc na światłach. Nie pozwólmy aby przez takie typowe głupoty faceci nami gardzili. No i bądźcie uprzejmiejsze, jakoś jeszcze dużo w was zawiści i chamstwa za kierownicą. A myślałam kiedyś, że to domena facetów...
    Jako jedyna baba w domu czułam się nieco przytłoczona i postanowiłam coś ze sobą zrobić. I tak po ostatnich trzech latach zaniedbań, kupiłam sobie w końcu trochę kosmetyków, zwracam uwagę na ubiór, choć przy nadwadze ciężko osiągnąć coś nadającego się pokazać ludziom... Narodził się także pomysł na bloga. Tylko w ten sposób mogę dzielić się wszystkim co mnie ciekawi z innymi. Mężowie tego nie chcą wiedzieć, sprawdziłam :) 
Tytuł bloga jest może mylący ale sama nie wiedziałam o czym będę pisać. Nie chciałam być kolejną mamuśką serwującą ludziom co jej pociecha dziś zrobiła. Pełno takich blogów, a ja szczerze mam dosyć dzieci w domu i nie uważam aby kogoś interesowało co moje brzdące już potrafią. Stwierdziłam, że na pewno przydałyby się opisy kosmetyków itp, bo sama kupując coś, często w tym celu przetrząsam internet.
Nawet nie wiecie, jak cieszy mnie liczba wyświetleń gdy sprawdzam bloga, zresztą ona stale rośnie :)
To tak na razie w skrócie."Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie bardzo żałuję".
Zapraszam do czytania.

środa, 18 maja 2011

Maybelline Moisture Extreme D160 Cool Watermelon

Przedstawiam szminkę, której kolor już od dawna chodził mi po głowie a niestety w sklepie się go nigdzie nie dostanie. Znalazłam ofertę i zakupiłam przez internet. I... kolor jest taki jaki sobie wyobrażałam, czyli taki schłodzony arbuzowy!




Szminkę nakłada się bardzo przyjemnie, Przylega do warg od razu i nadaje soczysty odcień. Nie trzeba wręcz poprawiać, chyba żeby osiągnąć bardziej intensywny odcień.



Jedyne co mogę jej zarzucić, to efekt smug na ustach po umalowaniu. Trzeba rozetrzeć jeszcze palcem i wtedy wygląda idealnie. Trwałość do 3 godzin z tym, wydaje mi się nieco tracić połysk i robi się matowa. Ale nosiłam ją raz i dobrze nie pamiętam. Jeszcze przyzwyczajam się do tak żywego odcienia na ustach. Polecam ją szczególnie na lato. Żywy, soczysty kolorek idealny z jaskrawymi trendami tego roku.

P.S. Przepraszam za jakość zdjęć szminki. Nadal mam problem z aparatem i znalazłam tylko fotki ust w dobrej rozdzielczości.

poniedziałek, 16 maja 2011

Bourjois Lovely Brille 04 Rose Croisette

Zdjęcia wykonałam jakiś czas temu i dopiero teraz wszystko sobie ułożyłam i opisuję. Szminkę kupiłam okazjonalnie bo jest to tylko tester ale za to był nowiutki, nigdy nie otwierany. A czemu nie, skoro mogłam zapłacić śmieszne pieniądze za coś markowego i wartego tyle samo, co kompletna szminka w sklepie.

Najbardziej do zakupu skusiły mnie zdjęcia z internetu. Ten fantastyczny odcień różu (a różowe szminki to moja słabość), nawet na innych blogach czy filmikach z YouTube odcień dziewczynom wychodził cudowny.  Jasny, intensywny, żarówiasty róż. 



Odcień samej szminki w opakowaniu jest śliczny. Bardzo dobrze się ją nakłada, ale aby uzyskać pożądany efekt trzeba nieźle się nasmarować. To zaś pewnie będzie skutkowało szybszym zużywaniem się szminki. Na ustach jakby taka tłustawa i raczej szybko znika z ust, niestety czasu dokładnie nie sprawdzałam. Bardzo fajnie mieni się w świetle.

 w słońcu

 w cieniu

 z fleszem

porównanie koloru po wielu warstwach na ustach...

Ładnie pachnie, tak jakby owocowo. Usta są po niej miękkie i gładkie. Po zakupie testera żałuję tylko braku oryginalnego opakowania, bo posiadało lusterko na zatyczce. Super pomysł i powinien być stosowany w wielu szminkach. 


Makijaż z nudów: srebrne złoto i wiosenna wróżka :)

Makijaż z nudów, to makijaż który powstaje w mojej głowie gdy nie mam co robić. Często jest czymś na szybko bo okazuje się, że nagle gdzieś wychodzę (srebrne złoto) lub po prostu wieczorem totalnie mi odbija i maluję się różnymi kolorami aby zobaczyć jakby to wszystko razem wyglądało (wiosenna wróżka).

Srebrne Złoto

W niedzielę okazało się, iż pomimo brzydkiej pogody musimy gdzieś wyjść z mężem (tak mam męża), między ludzi :) Postanowiłam szybko się umalować i wykorzystać do tego celu ostatni mój zakup - srebrną kredkę.
Ale srebrna kreska na okiem wyglądała tak nijako i chcąc dodać jeszcze co nieco wyciągnęłam swój ulubiony sypki cień w kolorze białego złota (ja ten kolor tak nazywam). Położenie go na powiece było dobrym pomysłem i wersja makijażu tak się mi spodobała, że postanowiłam Wam pokazać jak wyszło.




Ostrzegam, że w malowaniu się nie mam wprawy, bo samym makijażem nie żyję a i przy dzieciach (tak mam i dzieci) przez ostatnie 3 lata nieco się zaniedbałam. 

Wiosenna wróżka

W domu mam paletę cieni, których data ważności już dawno minęła i postanowiłam, że mogę je zawsze wykorzystać do zwariowanych pomysłów na makijaż oka. Danego dnia miałam tylko tusz na rzęsach i postanowiłam pobawić się kolorami.
Nigdy w życiu nie malowałam się na zielono, więc sięgnęłam po ten kolor jako pierwszy. Wykorzystałam dwa odcienie i na samej górze nałożyłam róż. Do wykończenia pod powieką użyłam koloru fioletowego. I tak oto wyszedł mi makijaż a'la wiosenna wróżka.



To było na śmieszno, więc jakości proszę się nie czepiać :) Zauważyłam przy tym, że zielony pasował by mi do oczu. Wieczorem dodam zdjęcia produktów, których użyłam do malowania. Zbieram także zdjęcia ciekawych makijaży i zobaczę czy mi powychodzą.
Użyte kosmetyki::"srebrne złoto"
- konturówka do oczu i ust Up Girls srebrna
- Brillant Eye Shadow, cienie do powiek, sypkie Vollare, bodajże nr 10
- tusz Meybelline Define-A-Lash, czarny
"wiosenna wróżka"
- tusz Maybelline Define-A-Lash czarny (ale zdjęcia robione po całym dniu noszenia)
- cienie do powiek kupione kiedyś z jakąś gazetą paleta 48 kolorów, w tym 20 błyszczących a 28 matowych, ja użyłam matowych.

sobota, 14 maja 2011

Maybelline Color Sensational 132 Sweet Pink

To moja druga szminka z kolekcji Color Sensational. Kupiłam ją pod wpływem innego przeczytanego bloga i zdjęć ukazujących kolor na ustach. Moja szminka to chyba zupełnie coś innego. Nie wiem w jakim oświetleniu robiła zdjęcia tamta blogerka ale ja mam typowo różowy kolor a nie taki podchodzący pod brzoskwinię.
Niemniej kolor mi się podoba i często używam tej szminki.




Kolor 132 sweet pink jest taki rzeczywiście słodkawy, to znaczy dla słodkiej niewinnej dziewczynki. Ja to tak sobie określiłam :) Szminkę nakłada się jak dla mnie opornie. Nie tylko tą. Poprzednią Color Sensational także. Wydaje mi się, że to przez te drobinki, przez które usta się mienią w świetle. Mimo tego małego minusika lubię tę serię za miękkie usta po nich, dość dobrą trwałość i kolor praktycznie nie różniący się na ustach a w opakowaniu. Dla mnie to ważne, bo często kupuję szminki patrząc tylko na ich kolor. A można się oszukać...


Szminka jak to szminka od Maybelline nie spływa i nie rozmazuje się na ustach. Sprawdziła się już w tymczasowych upałach. Już po pierwszym maźnięciu widać kolor i nie potrzeba wielu warstw, no chyba, że chcemy pogłębić kolorek. Odcień w różnym świetle inaczej wygląda

 przy oknie oświetlonym słońcem
 przy fleszu z aparatu
 przy oknie i słońcu za chmurami

Ten odcień polecam każdej z nas do delikatnego makijażu i nie tylko ;) I na koniec może mniej ważne ale jednak istotne - opakowanie. Jak zwykle bardzo ładne. Kolorowy, przezroczysty plastik wygląda naprawdę elegancko w kosmetyczce.


Królik

środa, 11 maja 2011

SZAŁ ZAKUPÓW! Czyli moje ostatnie zdobycze :)

Troszkę czekałam ale w końcu doszły zamówione przeze mnie kosmetyki. Jestem bardzo zadowolona, bo praktycznie wszystkie są takie jak się spodziewałam. Do tego sprzedawca dołożył miłe gratisy! Dziękuję bardzo!!! 


Moje zamówienie składało się ze szminek Maybelline oczywiście, bronzera i różów do policzków w sztyfcie NYC. Gratis otrzymałam błyszczyk i kremowy cień do powiek Maybelline w kredce/sztyfcie.

Po kolei.
Szminki Maybelline Moisture Extreme

od lewej: peach mocha, real raisin, windsor rose, sugar plum ice, nude blush, cool watermelon

Szminki mile zaskoczyły mnie owocowym zapachem. Na razie po próbnym sprawdzaniu kolorów wydają mi się podobne do Hydra Extreme ale chyba skład jest nieco inny, bo przy malowaniu dają wyraz rozmazania dopóki nie rozprowadzę ich palcem. Jeszcze zobaczymy, będę testować i każdą po kolei opiszę.

Maybelline Volume XL Seduction

od lewej: tantalizing toffee, petal attraction, in the nude, mischievous mauve

Te szminki miały powiększać usta. Po umalowaniu czuć szczypanie, dla mnie nieco po tym widać lekkie uwydatnienie warg. Dalej będę testować i zobaczę czy przypadkiem sobie tego nie wmówiłam :)

N.Y.C. New York Color Blushable Creme Stick

od lewej: wild berry, pink flash

Fantastyczny produkt znaleziony przez przypadek. Użyłam na razie jaśniejszego i chyba... muszę się nauczyć nosić róż. Baaardzo wydajny i długo można trzymać otwarty bo aż do 30 miesięcy wg producenta. Wystarczy delikatnie musnąć a potem rozetrzeć
 Maybeliine Dream Sunglow Bronzing Booster 
 02 bronze

Super produkt i znów od Maybelline. Niestety niedostępny w Polsce. Posiada w korku pipetę ułatwiającą dozowanie. Bronzer można używać na trzy sposoby:
- nałożyć kroplę na dłoń i bezpośrednio wetrzeć w skórę,
- kroplę dodajemy do używanego na co dzień podkładu
- wciskamy kroplę do kremu do twarzy, którym codziennie się smarujemy.
Na razie używam go z kremem aby nadać skórze lekko muśnięty słońcem wygląd. Produkt jest wielofunkcyjny i zastąpi mi samoopalacz i ciemniejszy podkład na zimę bo będę go używać do zwykłego, letniego podkładu.

Gratisiki:
Maybelline Eye Express Cream Shadow Stick
600 Frosted
Jeszcze nie używałam. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć na jego temat poza tym, że ma ładny srebrny odcień. Na dłoni czuć jego kremową konsystencję i po narysowaniu kreski ciężko rozetrzeć. Będzie mi służył raczej jako zastępcza kredka do oka.

Hedy's Beeswaz Company Lipshine

Bubblegum flavor

Nie używam błyszczyków. Ten był miłym prezentem i będę go używać szczególnie przez zapach gumy balonowej! Masz ochotę go zjeść a nie nałożyć na usta. Kolor bardzo jasny róż właściwie na ustach daje efekt ich błyszczenia i świecenia (brokat) a nie koloru. Taki jakby bezbarwny. Do błyszczyka dołączona zawieszka z czaszką. Ot taki gadżet do torebki.
            Opisy każdego produktu wkrótce.



Królik

poniedziałek, 9 maja 2011

Ploty, plotki i ploteczki: Makijaż Kate Middleton na królewskim ślubie

Po długiej majówce najwyższa pora uzupełnić plotki. Odbył się przecież ślub Księcia Williama i Kate Middleton. Oczywiście oglądałam na żywo ale wyłącznie do momentu jak złożyli przysięgę. Potem wyjeżdżałam do rodziców ale specjalnie dla mnie tata nagrał całą ceremonię. Obejrzałam więc wszystko wieczorem.



Pierwsze na co czekał cały świat to suknia panny młodej. Dla mnie niczym niewyróżniająca się suknia była odwzorowaniem pochodzenia Kate. Pokazała, że jest "normalna". W odróżnieniu od bufiastej sukni Księżnej Diany na tą mogłam patrzeć się z zachwytem.

 możecie sami porównać

Ale nie o sukni chciałam pisać a o makijażu, który zdobił twarz Kate i który to ona sama wykonała. Co w nim takiego specjalnego? Nic. Był zwyczajny, codzienny, taki jaki Kate nosi już od ładnych paru lat. Wydawać by się mogło, że przy takim makijażu nie ma ryzyka na zły efekt, a jednak nie wszystkim przypadł on do gustu łącznie ze mną. Może sam róż na policzkach i kolor szminki nie były złe, wręcz nawet dobrze dobrane ale to oczy najwięcej przykuwały moją uwagę. Chodzi oczywiście o czarną kreskę wokół oka. Ta była zbyt mocna. Wystarczyłaby tylko na górnej powiece. Podejrzewam, że cały efekt kreski, przez który Kate wyglądała jak stara ciotka klotka miał podłoże w tym jak na co dzień czesze się i ubiera Kate. W białym welonie przykrywającym lekko zaczesane do tyłu włosy ten makijaż nie pasował mi. Wystarczy obejrzeć za to zdjęcia panny młodej udającej się na wesele w innej sukni i w zmienionej fryzurze. Makijaż nie rzuca się tak w oczy a jest ten sam.

 na co dzień

 na ślubie

 idąc na przyjęcie weselne

Z innych ciekawostek pokaże tylko ślubny makijaż Księżnej Diany. Czy make up Kate miał na celu zdobycie serca Księcia przez to, że bardzo upodabnia się do jego zmarłej matki? Niektórzy tak myślą. Twierdzą, że Kate robiła wszystko w życiu tak aby spotkać i usidlić Williama. Dla mnie to bzdura. Raczej podobieństwo wcale nie wymuszone Kate do Lady Di urzekło Księcia. Bardzo mu przypomina matkę, a wiadomo, że zazwyczaj dzieci szukaj partnerów podobnych do swoich rodziców. Szczególnie gdy tych rodziców bardzo im brak.



Ot, to wszystko ode mnie. Na koniec powiem tylko, iż Kate mogła wybrać inny make up oczu. Chociażby ze względu na ślub. Potem niech maluje się jak chce. Ja też bardzo długo nosiłam codziennie taki sam makijaż, bez względu na ubranie, fryzurę czy okazję i zawsze mi pasował i dobrze się w nim czułam, ale nawet na swój ślub trochę dołożyłam i tu i tam, a tak jak Kate sama się malowałam :)


Królik