Obserwatorzy

czwartek, 28 lipca 2011

Kawa, Coffee, Caffe...

Dziś chciałam napisać o czymś co ostatnio stało się moją codziennością. Jest to mała filiżanka dobrej kawy.


Ponieważ ostatnio moje ząbkujące maleństwo nie daje mi spać w nocy, zaczynam dzień od filiżanki kawy. Zazwyczaj jest to 5-6 rano... Potrzebuję czegoś mocnego aby nie usnąć i rozbudzić się na szybko. Do tej pory kawa była pita przeze mnie od czasu do czasu. Wolę bardziej gorącą czekoladę :) Ten wykwintny napój nigdy mi jakoś nie smakował tak jak ukazywane jest to wszędzie, ta przyjemność ze smaku i zapachu. O ile zapach zawsze mi się podobał, gorzej było ze smakiem. Próbowałam różnych kaw. Od tych co sama mieliłam po te rozpuszczalne i większość nadawała się do wylania. Aż kiedyś, dobry znajomy podarował mi i mężowi Nescafe Espresso.


Pomyślałam, że kto będzie pijał espresso jak ja nie lubię mocnej, przez to gorzkiej kawy. Myliłam się i to bardzo. Ponieważ espresso pija się w miniaturowych filiżaneczkach, ja sypałam łyżeczkę do zwykłej filiżanki i o dziwo jest to idealna proporcja na pyszną kawę z delikatna pianką. Oczywiście aby uzyskać grubą piankę należałoby pić kawę w mini filiżance, bo już w większym naczyniu pianka jest skromna. Mimo to jest ale tu też należy przestrzegać porad producenta i nie zalewać bezpośrednio wrzątkiem.
 zmienione opakowanie

Powiem Wam tylko, że próbowaliśmy po tej kawie wielu innych rodzajów espresso i nie tylko, od wielu różnych producentów i żadna kawa mnie tak nie urzeka jak ta. Jest idealna smakowo i wcale nie muszę jej pijać jako typowe espresso. Idealnie się rozpuszcza, żadnych fusów, żadnych grudek. Jeżeli jeszcze nie znaleźliście swojej kawy albo kawa nigdy Wam nie smakowała, to spróbujcie tej bo może też się od niej uzależnicie. To nie jest żadna reklama. Już dawno chciałam się z kimś podzielić tym dobrym smakiem i teraz mam okazję. Rodziców już do tej kawy przyzwyczaiłam. Mają ją zawsze w domu na półce. Ja też od kiedy chyba weszła na rynek. 
Koszt to ok 20zł. Nie wiem dokładnie bo zawsze dostawałam ją od znajomego. Następną będę musiała już kupić sama ale koszt kawy przedkłada się na jej wydajność. Jedna płaska łyżeczka starcza do zwykłej filiżanki a może półtora łyżeczki z czubkiem do szklanki. Więcej kawy to już dla mnie za dużo bo jest bardzo mocna, w końcu to espresso. A teraz skoro już tak o niej piszę, idę sobie zaparzyć filiżankę kawy. Mmm....


wtorek, 26 lipca 2011

Loreal Colour Riche 423 Peach Blush

Urlop się skończył, wróciłam i od razu zaczynamy od recenzji.
Mam tą szminkę od czerwca (jeszcze jeden drobiazg urodzinowy). Nie jestem nią zachwycona stąd opóźniona recenzja. Kupiłam ją na allegro bo na zdjęciu sprzedawca jakoś przepięknie ujął kolor, a ja wtedy polowałam na coś brzoskwiniowego.


Kolor mnie nieco zawiódł. Na aukcji był taki ślicznie żywy, brzoskwiniowy a w rzeczywistości zwykły, złocisty odcień pomarańczu (jak dla mnie). Jedyne co zachwyca to opakowanie. Piękne, złote idealnie dopasowane. Szminka z wyższej półki się kłania. Sam sztyft ma wytłoczoną nazwę "LOREAL", co jest dla mnie świetnym akcentem.


Sama szminka jest zwykła. Perłowa różowa brzoskwinia świecąca się lekko złoto, że tak ją określę. U mnie szybko znika z ust, nawet nie mierzyłam czasu. Konsystencja dobra, łatwo się rozprowadza, jak masełko. Już po pierwszym maźnięciu usta pokryjemy kolorem. Zapach szminki jak z PRL-u, to znaczy tak zapach skojarzył mi się z tanimi szminkami mamy, które podbierałam jak byłam malutka. 


Ogólnie, jak dla mnie płacimy za nazwę, A w cenie 40-50zł można chyba kupić więcej podobnych jakościowo kosmetyków. Polecam szminkę tym którzy akurat w  gamie kolorów znajdą swój wymarzony odcień, a innym aby poszukali odpowiedników Loreala w Maybelline bo są tańsze, albo w ogóle w innych firmach. Dla mnie jest to produkt dobry ale nie zachwycający i do tego za drogi. Chyba jak zawsze Loreal ustala cenę nazwą.

wtorek, 19 lipca 2011

Wakacje, urlop, wolne!

Wpadłam na chwilę bo jeszcze niby się urlopuję. Ciężko nazwać to urlopem bo przy dzieciach chyba nikt nie wypocznie. Dopiero co wróciliśmy z gór i muszę przyznać, że co jak co ale Polska jest piękna!


Najprzyjemniejsze chwile spędzania czasu w górach to chyba moczenie nóg w lodowatym potoku, picie wody mineralnej prosto ze źródła, powiew wiatru schładzający spocone czoło po wspięciu się na wysoką górę, zastanawianie się czy samochód da rade podjechać pod niektóre kręte uliczki, no i ten widok kiedy już się zjeżdża :)
Pozdrawiam z wakacji!

sobota, 9 lipca 2011

Lato, lato czyli makijaż z przegrzania :P

Nudziło mi się. Słońce mnie dziś mocno grzało. To widać po zdjęciach. Dzisiaj zrobiłam sobie małe szaleństwo na oczach. Mąż powiedział, że brakuje mi tylko czerwonego nosa klauna a potem z wielkimi oczami spytał czy wyjdę tak na ulicę. Rozbawił mnie. A ja postanowiłam podzielić się z Wami moim zwariowanym makijażem.

 Jak zwykle, wykonanie początkującego, włosy bez ładu a twarz bez podkładu :)



 A tu dodałam szmineczke:


Jakby ktoś powiedział: stara baba a jej w głowie takie głupoty. Bywa. Ja miałam fajna zabawę a Wy musicie podziwiać moje zwariowane dokonania. Musiałam odprężyć się w jakiś sposób, bo zestresowana jestem wyjazdem na urlop. Myślę ciągle czy wszystko wezmę i nic nie zapomnę itp. Faceci mają zawsze dobrze bo ich przygotowania zaczynają się i kończą na jednym: "Kochanie wszystko już spakowałaś?". Ech. A ja mam w domu aż trzech facetów...

czwartek, 7 lipca 2011

Makijaż na dziś - szybki z dużą kreską :)

Ponieważ szykuje mi się urlop postanowiłam dodać jeszcze jednego posta, bo pewnie przez najbliższe dwa tygodnie nawet tu nie zajrzę.
Dzisiaj prosty do wykonania i często przeze mnie używany makijaż z naturalnych ciepłych odcieni. Najpierw przygotujcie sobie twarz, jak kto woli i z czym. Ja jak zwykle prosto: krem nawilżający, korektor i bronzer, a na koniec lekkie przypudrowanie błyszczących części buzi. Teraz przygotujcie sobie cienie w kolorze brązu, i trzech odcieniach bladego żółtego. Ja mam takie:

Najpierw nakładamy na oko brąz.


Później lekko "maczam" aplikator z gąbeczki po kolei w każdym żółtym cieniu i taką mieszankę rozprowadzam na pozostałej części oka od wewnętrznej strony. Następnie lekko kolistymi ruchami rozcieram opuszkiem palca zaczynając od jaśniejszego odcienia.


Na to wszystko nakładam pędzelkiem ciemno beżowy błyszczący cień. I tak samo kolistymi ruchami rozprowadzam dokładnie po całej powiece aż do brwi.


Potem maluję eyelinerem grubą kreskę lekko unoszącą się do góry.


Następnie tuszujemy rzęsy starając się najmocniej podkreślić je przy zewnętrznej stronie oka. Czyli tam gdzie kreska jest najgrubsza i się unosi. A tak to wszystko wygląda:



Na koniec funduję sobie delikatnie róż na policzki. Zawsze robię to na końcu aby nie zetrzeć nie potrzebie go podczas malowania oka (ręka czasem oprze się na policzku). I lekko przyciemniłam czarną kredką brwi.


I ogólny końcowy efekt możecie zobaczyć poniżej już z umalowanymi ustami.



A ot wszystko co użyłam (kremu nawilżającego nie pokazuję bo po co).


Szminka użyta w makijażu to Maybelline Moisture Extreme G132 Nude Blush, róż to Pink Flash od N.Y.C. Korektor od Maybelline Dream Mousse Concealer koloru nie znam bo to gratis, cień sypki, błyszczący od Joko - Winter Glamour. Numeru ani nazwy odcienia nie znam. Eyeliner firmy "krzak" z bazarku, kredka czarna Lovely od Wibo, tusz Maybelline Define-A-Lash czarny, Bronzer Maybelline Dream Sunglow, puder w kamieniu Synergen z Rossmanna 02 beige, paletka cieni gratis dołączony do gazety. Ot to wszystko. Chyba niczego nie pominęłam :)

Jedno małe spostrzeżenie. Nie kupujcie eyelinerów byle jakich firm. Ja wkrótce chcę sobie zafundować jakiś w pisaku. Ten mój za 1zł rozmazuje się i muszę go suszyć na sobie suszarką bo strasznie długo schnie. No i ta trwałość, której ma ociupinkę. Przez niego makijaż zawsze muszę poprawiać lub malować od nowa całe oko. Nigdy nie wychodzi mi idealna kreska bo eyeliner się rozpływa. Kaszana i tyle. To tak ode mnie.

środa, 6 lipca 2011

Zakończenie konkursu

 Pomimo nieudanego konkursu względem zgłoszeń - czytajcie "jedna osoba"(?!) szmineczka Maybelline Color Sensational Galactic Mauve została już wysłana zwyciężczyni. Oto zwycięski opis szminki:




"Nie wiem czemu ta pomadka nazywa się galactic? Może rzeczywiście z powodu wręcz trochę kosmicznego połączenia różu i fioletu.
Dla mnie szminka Maybelline kojarzy się z polaną w lesie, na której czasem można spotkać ogromną ilość wrzosów. Właśnie z tą rośliną kojarzy mi się galactic mauve.
Dałabym jej inną nazwę "wrzosowe pole" lub jak to woli moorland."
                                                                       Zofiana
Zwyciężczyni gratuluje i życzę udanych makijaży!!!

Ponieważ wkrótce wyjeżdżam z rodzinką na wakacje życzę Wam także udanych wakacji!!! Pozdrawiam

Takie tam drobiazgi i błyskotki.

Postanowiłam pokazać Wam czym lubię zająć się w wolnej chwili. Właściwie uczę się dopiero tego wszystkiego ale jakoś mi tam idzie. Robię kolczyki. Własnoręcznie zrobione wychodzą mnie taniej niż kupione w sklepie. Mam zrobionych już ponad dwadzieścia par a w zapasie bigli i koralików na jeszcze ze sto. Jedyne czego brak to czasem wyobraźni jakie jeszcze kolczyki zrobić. Poniżej pokażę Wam kilka z mojej kolekcji i moją ostatnią parę. 


Pierwsze od lewej perełki są z pozłacanymi zapięciami na jakąś okazję. Środkowe zrobiłam z modeliny - małe malinki. Aby się błyszczały po wygotowaniu pomalowałam bezbarwnym lakierem. Ostatnie to koniki morskie. Zawieszki przeznaczone do bransoletek. Pomyślałam, że fajnie muszą wyglądać jako kolczyki i wyglądają :) Dużo mam kolczyków. Może jeszcze kiedyś pokaże Wam całą kolekcję.


Srebrno-niebieskie kolczyki motylki zrobiłam ostatnio z myślą o nowej sukience. Kupiłam śliczną bombkową w pięknym niebieskim odcieniu. Specjalnie do niej na wyprzedaży trafiłam też niebieskie buty ala trampki czy balerinki jak kto woli. No ale  tym kiedyindziej.

Jeszcze nie dopracowałam swoich zagięć itp ale kolczyki wyglądają bardzo fajnie na uszach. 

Poniżej pokaże Wam jeszcze moją pamiątkę jaką przywiozłam ponad 3 lata temu z wizyty u siostry. Mam małego fioła na punkcie tego kota :)



Przez częste noszenie wypadły mi dwie cyrkonie. Od ponad roku nie nosiłam tego wisiora, właśnie przez czarne, puste dziury. I kilka dni temu w końcu "załatałam" dziurki korzystając z kamyczków z zepsutego kolczyka. Hello Kitty wygląda jak nowa! Uwielbiam jak mam na sobie coś co się mieni i błyszczy. No i najlepiej aby było duże! Zresztą od małego mała sroka ze mnie była. To takie małe drobiazgi, o których chciałam dzisiaj napisać.

piątek, 1 lipca 2011

Nokia E5 i bling bling, czyli co mi ostatnio chodzi po głowie.

Ponieważ ostatnio chodzi mi po głowie wymiana telefonu w mojej sieci, postanowiłam pokazać mój planowany na razie zakup i błyszczące dodatki jakie chcę zafundować nowej komórce.
Telefonik to Nokia E5. 


Taki mini biznesowy telefon z niższej półki. Ma on być modelem przejściowym bo przez najbliższy rok zbierać będę kasę na już jak dla mnie wypasioną Nokię N9. Problemem będzie później wybór koloru, niebieski czy różowy...


Ale naprawdę co spędza mi sen z powiek to obudowa ochronno-ozdobna. Mąż pozwolił kupić mi jedną błyszczącą i jedną normalną a zamawiać będę z UK.
Normalne to takie silikonowe, gumowe z pięknymi wzorami lub z moją ostatnio dziecinną obsesją - z Hello Kitty.



A skąd obsesja na małe błyskotki na telefonie? To taki japoński (i nie tylko) styl u gwiazd a ja uwielbiam ich zwariowane pomysły i w ogóle wszystko to co japońskie! No, do samochodów jeszcze mnie nie przekonali :) Tu francuzy są górą! Poniżej przykładowe błyskotki.



I wiecie co? Te wcale nie są najładniejsze. Na www.ebay.co.uk jest ogromny wybór i tu nasze allegro wymięka. Nawet ze względu na ceny, bo tam niektóre obudowy wychodzą taniej z przesyłką niż u nas. Niektóre mają przesyłkę gratis również do Polski. Ja już zwariowałam i nie wiem co wybrać. Mąż mówi, że mam fioła ale ja tak lubię. Typowa baba ze mnie :) Ot tak chciałam się z Wami podzielić moimi "problemami". Może podrzuciłam Wam pomysł na odświeżenie Waszej komórki?

P.S. Wszystkie fotki obudowy do E5 są z ebay.co.uk mam nadzieję, że nikt się nie obrazi ;)