Obserwatorzy

wtorek, 30 sierpnia 2011

Próba niebieskiego

Na początku lata kupiłam sobie śliczną bombkową sukienkę w niebieskim kolorze. Zawsze starałam się unikać  ( nie zawsze mi się udawało) makijażu, którego kolor na powiekach podkreślałby odcień ubioru. Ostatnio stwierdziłam, że wypróbuje niebieskie cienie na oczach i chyba mi się spodobało. Nawet bardzo. Efekty możecie podziwiać na zdjęciach.
Użyłam niebieskich cieni matowych w dwóch odcieniach zaznaczonych na fotce. Oba bardzo zbliżone do koloru sukienki.




Nie wiedziałam nawet jak mam umalować oczy, bo jedyne co niebieskie używałam na oczy to w czasach szkoły średniej niebieskiego tuszu. Chciałam w miarę delikatny makijaż.
Pierwszy położyłam na powiekę jaśniejszy kolor a potem obuszkiem palca naniosłam ciemniejszy w zewnętrznych kącikach oczu i pod linią dolnych rzęs. Do tego jasna perłowa szminka kilkakrotnie pociągnięta na wargach - Maybelline Color Sensational 812 Delicate Pearl. A na koniec róż na kości policzkowe ale tyle co roztarta plamka wielkości grochu.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Makijaż na spotkanie ze znajomym cz. II

Może dzisiaj nie spotykałam się ze znajomym ale makijaż jest ten sam a jedyne co zmieniłam to brak eyelinera i inna szminka.


Wszystko robiłam jak wczoraj ale nie miałam czasu na eyeliner i postanowiłam pokazać tą wersję aby osoby nie umiejące posługiwać się tuszem w pędzelku mogły również z makijażu skorzystać.


Na szminkę wybrałam Maybelline Hyrdra Extreme 721 Pinky Beige. Kolor bardzo podobny do mojego cienia na powiekach. Ładnie się zgrało.


To na tyle dzisiaj!

środa, 24 sierpnia 2011

Makijaż na spotkanie ze znajomym

Dziś spotkałam się z długo niewidzianym przyjacielem. Zazwyczaj na spotkania z facetami staram się wyglądać ładnie ale nie przesadnie. Nie oszukujmy się ale nie wszyscy lubią wytapetowane koleżanki. Ja zawsze wybieram taki makijaż aby wyglądać w miarę naturalnie ale na tyle aby i koledze tez czasem zarumienił się policzek. Ot takie nasze małe kokietowanie. Ponieważ ja właściwie jako bliskich przyjaciół mam tylko facetów taki makijaż noszę praktycznie zawsze. 



Oczy maluję eyelinerem i cieniuje zawsze jakimś średnio ciemnym cieniem. W tym przypadku ja użyłam matowego brązu, który roztarty daje w miarę naturalny efekt. Umalowałam górną powiekę do połowy i pociągnęłam lekką linię na dolnej powiece. Chciałam uzyskać efekt jak przy "smokey eye" tyle, że delikatnym cieniem a nie szarym czy czarnym. Na twarzy mam bronzer a pudrem beżowym ozdobione policzki (zamiast różu). Przypudrowałam także błyszczące miejsca na twarzy i nałożyłam szminkę Maybelline Volume XL Seduction 620 In the nude.


Makijaż skromny i zalotny. Idealny także na randkę.

P.S. Zdjęcia jeszcze przed uczesaniem - wybaczcie :)

piątek, 19 sierpnia 2011

Rudy, rudy, rudy...

Postanowiłam zrobić się na rudzielca. Ot taki impuls i mam nadzieję, że dotrwam! Typowy rudy to nie będzie bo bez rozjaśniania włosów dużo nie wyjdzie ale połysk na moich ciemnych włosach też się liczy. Kupiłam ostatnio Palette GK5 lśniący brąz http://www.palette.pl/nasze-produkty/intensive-color-creme/intensive-color-creme/odcienie-palette/czerwien-mahon/gk5-lsniacy-braz/
Farba zmieniła się na lepsze i moje włosy świetnie ją przyjęły. Całe farbowanie słodko mi pachniała, a włosy marzenie, zero ciemnych tylko brąz! To już nie stara palette co pamiętam. Chyba znowu zostanę fanką palette bo podczas koloryzacji wypadło mi zaledwie kilka włosów a nie jak dotąd przy innych masa. Mój kolorek wyszedł tak bordowo ale w słońcu czy cieniu świeci na... rudy :)





Kolor jest świetny i nie wiem czy nie wrócę do tej farby.

Narazie chciałabym chociaż coś zbliżonego do Ashlee Simpson:

 lub Emmy Stone:

Ogólnie w robiłam sobie makeover na http://www.instyle.com/instyle/makeover/ i tak oto by się mniej więcej kolorek prezentował:

Czy tylko aby na pewno pasuje? Wydaje mi się, że tak.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Nokia E5 bling bling i inne obudowy

Mam już swój nowy telefon i w końcu mogłam dokupić obudowy. Postanowiłam pokazać Wam moje zdobycze!

Postawiłam na zwykłe żelowe/gumowe obudowy i jedną błyskotkę na specjalne wyjścia :) W międzyczasie dokupiłam pokrowiec z materiału gdy czekałam na obudowy i naklejkę na wyświetlacz.


Gumowe/żelowe są w ulubionych przeze mnie kolorach i były tak w komplecie razem z naklejką na wyświetlacz, która coś nie bardzo mi się dobrze przykleiła. Ach te moje zdolności...


Następną obudową była błyszcząca. Niestety zamówienie można było składać tylko z UK i tak oto siostra sprezentowała mi obudowę. A skoro i poprzednie trzy miały tańszą wysyłkę do Anglii to i te prosiłam siostrę o zakup. Po miesiącu czekania siostra przyjechała i przywiozła mi w końcu wyczekiwane dodatki do telefonu.



Zdjęcia robiłam z fleszem i bez bo chciałam jak najlepiej uchwyć to jak obudowa się mieni. Błyszczy niesamowicie i nie tylko w słońcu itp. Telefon wygląda w niej niesamowicie bosko! Już na Ebayu szukam innych ale z wysyłką do Polski.
A teraz pooglądajcie sobie trochę fotek.


Z przodu obudowa nie utrudnia korzystania z klawiatury i nie zasłania głośniczków. 



Marion szampon koloryzujący 4-8myć - średni brąz nr 58

Ponieważ szykuję się do pewnych uroczystości w sobotę nie mogłam sobie pozwolić na brzydkie włosy na te okazje.


Kupiłam jakieś dwa tygodnie temu Syoss Mixing Colors mix kawy i jasnego brązu, który zmył mi się całkowicie w tydzień! Odkładałam pieniądze na drogą tym razem farbę a tu taka porażka!!! Na dodatek kolor nie wyszedł jak planowany tylko ciemny i tyle. Ale do rzeczy. Kupiłam sobie saszetkę Marion bo odcień był na próbniku odpowiedni do moich włosów na końcach a chciałam wyrównać wszystko i normalnie wyglądać.
Wrażenia?
Saszetka bardzo wydajna, starczyła cała na moje włosy. Nie spływało mi nic i nie śmierdziało.

tuż przed zmyciem

Trzymałam 35 minut chociaż chciałam do oporu czyli 45min. Bałam się jednak zbyt ciemnych włosów. 
Dla kogoś kto nigdy się nie "saszetkował" spłukiwana woda może wydawać się tak ciemna jakby cały kolor się wypłukiwał.


Ogólne mam mieszane uczucia po użyciu tej saszetki. Włosy jak zaczęły wysychać zrobiły się szorstkie a raczej takie suche w dotyku, tępe. A dodam, że przy zmywaniu użyłam odżywki.
Kolor wyszedł taki głęboki, średni brąz. Ładnie wszystko wyrównane i odcień bardzo mi się podoba. Brakuje mi tylko blasku we włosach. Ten jest widoczny tylko w ostrym słońcu lub przy fleszu aparatu. 


może trochę nie wyraźne ale tak mniej więcej wygląda kolorek bez naświetlania

Podsumowanie krótkie. Za cenę 3,50zł można sobie od czasu do czasu położyć coś takiego na głowę. Przed ważnym wydarzeniem, w przerwie między farbowaniami, itp. Lekko podsuszone włosy zawsze można jedwabiem pociągnąć. Ogólnie idealna sprawa do użycia raz na jakiś czas. Marion ma szeroką gamę kolorów: http://www.marionkosmetyki.pl/oferta/produkty-do-wlosow/koloryzacja/szampon-koloryzujacy-marion-4-8-myc.html
Zastanawia mnie jeszcze saszetka Joanny. Chyba wkrótce tej spróbuję. Chcę schodzić na jaśniejsze odcienie i popielate ale może jeszcze skuszę się na kawowy brąz Joanny...

Edit: Chyba jednak nie polecam tej szamponetki. Dziś (9.08) umyłam włosy pierwszy raz po farbowaniu i tragedia. Suche, tępe, szorstkie. Biosilka tyle wylałam na głowę, że mam aż tłuste włosy a i tak gdzieniegdzie wydają się takie suche. Oby do zmycia tego wytrzymać.

piątek, 5 sierpnia 2011

Camino, czyli film który mocno zapadł mi w pamięć.

Wczoraj zupełnie przypadkowo włączyłam telewizor i szukałam ciekawego filmu. Trafiłam na "Camino".  Hiszpański badziewie pomyślałam, a jednak usiedziałam na nim do końca, aż do północy.


Opis fimu:
"Camino" - film w reżyserii Javier'a Fesser'a to poruszający dramat obyczajowy, stworzony na podstawie prawdziwej historii. Opowiada o autentycznych wydarzeniach z życia młodej dziewczynki Aleksji González-Barros, którą matka - zagorzała wyznawczyni Jezusa - stara się wychować zgodnie z surowym kodeksem Opus Dei, kontrowersyjnej katolickiej organizacji, powstałej w Hiszpanii. Wkrótce okazuje się, że dziecko jest śmiertelnie chore na raka.

 
W tym filmie zauroczyła mnie główna bohaterka. Aktorka jest śliczną młodą dziewczynką, której oczy najbardziej zapadły mi w pamięć. Ogólnie historia jest o wierze w Boga, chorej wierze, która przesłania nawet rodzicielską miłość. Być wierzącym rozumiem ale w taki sposób jak matka głównej bohaterki to już przesada. 
Oparta na faktach historia ukazana przez reżysera daje inne spojrzenie na wszystko niż to co w rzeczywistości opowiadaj ludzie i księża na całym świecie. Czy rzeczywiście mała dziewczynka dziękowała Bogu za chorobę czy to wychowanie matki w wierze kazało jej tak robić? Kontrowersyjny film wzbudził we mnie dziwne i mieszane odczucia. Już nie wiem jak wiara powinna wyglądać... Wiem, że opowiedziana historia jest oparta na czyimś życiu, reżyser przecież miał swoją wizję a ludzie za to w małej dziewczynce widzą świętą. Jak było naprawdę nikt nam dokładnie nie zdradzi, tym bardziej, że tytułowa Camino w rzeczywistości Alexia ma być beatyfikowana po śmierci. Wy obejrzyjcie, sami oceńcie i pomyślcie jak mogło to naprawdę wyglądać.
A film? Nie myślałam z początku, że wytrzymam do końca a jednak dotrwałam, bo chciałam wiedzieć jak to wszystko się ułoży i historia mnie wciągnęła. Na pewno chusteczki będą potrzebne bo ja buczałam jak bóbr! Jak poszukujecie filmu zupełnie innego, dziwnego, a zarazem mocno zapadającego w pamięć ( w moim przypadku) to polecam "Camino". Film może wydać się nużący ale warto raz na jakiś czas obejrzeć inne kino niż głupią polską komedię albo amerykański rozlew krwi.

wtorek, 2 sierpnia 2011

N.Y.C. Blushable Creme Stick czyli róż w odcieniu Pink Flash od New York Color

Zacznę od razu od tego, że róż polecam wszystkim tym co nigdy nie używali lub będą się dopiero uczyć nakładać róż na policzki. Sama zakupiłam go właśnie w tym celu. Bałam się, że nie poradzę sobie, bo jest w sztyfcie i na dodatek w kremie. Ale myliłam się. Ten produkt jest jak najbardziej trafnym zakupem i do tego za śmieszne pieniądze bo około 7zł na allegro.


Patrząc na ten mały sztyft myślę sobie jak dobrze mają nowojorczanki bo kosmetyki dla nich tworzone są z myślą o perfekcyjnym makijażu zrobionym szybko i bez skazy, w opakowaniach idealnych do torebki. Tak definiuję sobie także markę Maybelline.


Róż jest z limitowanej serii już nie dostępnej w USA ale u nas wyprzedawany nadal, jak oczywiście uda Wam się go znaleźć, polecam allegro. Posiadam dwa odcienie z serii limitowanej i są to Pink Flash ze zdjęcia i Wild Berry czekający na jesień.
Róż ma kremową konsystencję i wystarczy lekko go musnąć po skórze. Bardzo wydajny, ja zostawiam jedynie malutki pasek a potem wystarczy go tylko rozetrzeć do pożądanej intensywności.
Ja lubię mieć lekko zabarwione policzki.


przepraszam za jakość zdjęć ale wszystko robione na szybko :)

Jeśli wyda Wam się, że za dużo nałożyłyście wystarczy dłużej rozcierać lub lekko przetrzeć chusteczką. Róż pozostaje na policzkach dość długo jak ciągle nie dotykamy twarzy. Pół dnia potrafię go nosić i jest widoczny.
Plusem jest także długa data ważności bo ja szybko kosmetyków nie zużywam, 30 miesięcy od otwarcia. Minusem jest to, że w upale w torebce go nie nośmy. Kremowa konsystencja lekko się rozpuszcza w upał, ale nie na twarzy tylko w opakowaniu. Na twarzy po roztarciu róż jest jakby taki pudrowy. Zupełnie inny niż jak go nakładałyśmy. Może dlatego dobrze się trzyma i nie spływa, nie rozmywa. 
Za tak śmieszną cenę polecam ten produkt każdej z nas. Ja już jestem uzależniona od niego i nakładam go praktycznie codziennie. Najlepsze jest jeszcze to, iz można stosować go nie tylko na poliki. Ja czasem maluję nim oczy. Jak "wysycha" wygląda jak dobry cień do powiek. Usta też można pacnąć i pokryć bezbarwną pomadką, wazeliną. Z błyszczykiem nie próbowałam bo nie przepadam za tłustymi, kapiącymi ustami i jeszcze te przyklejające się włosy na wietrze. Poniżej za to macie przykład różu na powiece, usta to odcień watermelon Maybelline Moisture Extreme.

P.S. Dla zainteresowanych praktycznie na wszystkich zdjęciach makijaży umieszczonych na blogu na policzkach mam ten róż. Możecie sobie obejrzeć jak to wygląda przy pełnym makijażu.