Ostatnio dodaję mało postów, przepraszam ale to dlatego, że testuję parę produktów i jeszcze nie wyrobiłam sobie o nich zdania. Nie chcę Wam opisywać czegoś czego jeszcze do końca nie poznałam. Dziś za to krótki wpis o moim ostatnim zakupie czyli o kremie do rąk Palomy.
Krem był zakupem spontanicznym. Po prostu weszłam do drogerii i stojąc w kolejce do kasy ujrzałam półkę z kremami do rąk i z wielkimi etykietami "NOWOŚĆ". Zaczęłam się przyglądać i moją uwagę przykuł krem z dozownikiem. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim i wrzuciłam go do koszyka. Cena 7,99zł nie jest dla mnie specjalnie okazjonalna ale nie mogłam odmówić przetestowania kremu w sprayu.
W cenie ok 8zł dostajemy małą buteleczkę 100ml różowego płynu. Dokładnie płynu bo to nie jest gęsty krem a raczej taki różowy "jogurt". Dozowanie jest po prostu wspaniałe. Zero odkręcania i zakręcania tubki a otwór nie zalepia się resztkami zaschniętego kremu. Wygoda przede wszystkim.
Jedno małe ale. Na stronie producenta jest napisane, że kremu
mamy mieć 125ml. Ja tymczasem swój kupiłam 100ml i tak też na opakowaniu
mam napisane. Gdzie te 25ml się podziało?
Krem-spray jest dość płynny i mocno pachnący jakby kwiatami, bardzo znany mi zapach. Na początku uzależnia ale po kilkudziesięciu minutach już irytuje. Zapach jest bardzo silny i nie każdemu będzie się to podobać. Na dłoniach jest obecny bardzo długo, nawet po umyciu rąk. Ja na początku ciągle wąchałam ręce, aż do momentu gdy nawet coś jedząc czy po prostu siedząc przy laptopie czułam tę kwiatową woń. Powoli drażniło mi nos.
Sam krem nie jest intensywnie nawilżający. Raczej jest dla nie wysuszonych, normalnych dłoni. Do zwykłej pielęgnacji jest odpowiedni ale super nawilżenia nie mamy co szukać. Producent podaje: "Dobroczynnie działające masło shea oraz oleje: migdałowy i makadamia wchodzące w skład kremu silnie regenerują i wygładzają skórę rąk, jednocześnie pielęgnując niesforne skórki. Ekstrakt z perły i proteiny jedwabiu delikatnie ją rozjaśniają, niwelując niedoskonałości, a specjalnie dobrana kompozycja zapachowa koi zmysły".
Owszem krem dobrze wygładza, pozostawia skórę miękką i gładką a ja taką lubię. Skórek mi niestety nie nawilża. Stosuję go od kilku do kilkunastu razy dziennie. Jest wygodny, więc często go sobie psikam na dłonie (trzeba tylko z tym psikaniem uważać bo krem potrafi wystrzelić na parę ładnych metrów). Zawsze po umyciu rąk, przed wyjściem z domu i po powrocie psikam dwa razy i już :) Prawie cały czas go używam i na razie ubyło mi niecałe pół butelki. Obawiam się, że gdybym nie psikała go często to efekt ładnych dłoni nie utrzymałby się długo.
Ponieważ jednak efekt po tym kremie mi odpowiada, na pewno kupię drugą butelkę ale tym razem na wiosnę/lato. Kremu na zimę nadal będę szukać. Jeśli znacie jakieś kremy z podobnym dozownikiem to podajcie w komentarzach, bo naprawdę uwielbiam takie rozwiązanie!
Pozdrawiam!
Dziś w Naturze zastanawiałam się czy aby go ni kupić, ale wybrałam coś innego i dobrze, bo jak nie nawilża skórek to go nie chcę :)
OdpowiedzUsuńW mojej naturze ten spray wykupiony ale zauważyłam, że jest też taka niebieska buteleczka do stóp i wiem, że muszę ją mieć :) Ja też szukam kremu, który nawilży mi skórki ale skończy to się chyba zakupem oddzielnej odżywko-oliwki do skórek :/ Ale ten krem i tak lubię
UsuńJa również testuje ten krem i jak dotąd wydał mi się całkiem ok. A forma sprayu jest rewelacyjna:)
OdpowiedzUsuńEmilka
No właśnie ta aplikacja wygrywa w tym wszystkim :)
UsuńPóki co mam peeling z tej serii i jestem nim zachwycona :P
OdpowiedzUsuńMoze na krem się kiedyś skuszę :)
W takim razie muszę skusić się na peeling :)
Usuń