Obserwatorzy

wtorek, 5 listopada 2013

Ratowanie glona Joanną.

Postanowiłam po ostatnim farbowaniu ratować widocznego glona saszetkami. Wybrałam je, bo stan moich biednych włosów stanowczo odmawiał przyjęcia kolejnej farby z amoniakiem. 

Na szybko kupiłam w drogerii saszetki Joanny Multi Effect w odcieniach Naturalny Blond (2szt) i Porzeczkowa Czerwień (1szt).


źródło: joanna.pl



Według planu miałam dokładnie wymieszać zawartość dwóch saszetek blondu z odrobiną porzeczki. Dodałam jej płaską łyżeczkę, taką do herbaty. Pozostałą część koloru czerwonego przelałam do małej buteleczki i schowałam na kolejne farbowanie.

Wszystko wymieszane nałożyłam na włosy i czekałam ok 30min.

Efekt?





Zieleń nieco się zmniejszyła a zastąpiła ją lekka burość (efekt czerwieni na zielonym). Nie była to jednak zieleń tak widoczna jak przed saszetkami. Mimo iż na fotkach można jeszcze co nieco przyuważyć to na żywo było nawet znośnie i już mnie to tak nie denerwowało. Do dwóch myć... 
Stwierdziłam, że saszetki są jednak tylko saszetkami i naprawdę potrzebuję amoniaku. 

Jedne co zawdzięczam saszetkom to piękne, gładkie włosy po farbowaniu. W końcu! Po "przesuszu" po farbie CeCe moje włosy jakby odżyły. Nadal podczas mycia były szorstkie i tępe ale jak już wyschły i "poleżały" były miękkie w dotyku, gorzej z wyglądem :/

Ponieważ saszetki wymywają się bardzo szybko, równie szybko kolor się lekko wypłukał i zieleń nieco się wyłoniła. 

Zadziałałam desperacko i na włosy położyłam kolejną farbę (nie bijcie). Wybór padł na Joannę Multi Color piaskowy blond nr 31.

źródło: google

Do farby dodałam parę kropli koloru porzeczkowego z saszetki, która mi została.
Farbę trzymałam określony czas jak w ulotce. 

Efekt? 

Kolor lekko się "ruszył".



Plusem tego farbowania był stan włosów. Naprawdę mimo wody 9% w zestawie włosy były ładne, miękkie i takie gładkie! W dotyku, nawet jak wyglądały jak miotła, były super. Joanna znowu poprawiła mi włoski. No i farba sama w sobie ładnie pachniała podczas farbowania. Przynajmniej dla mnie. Do tego w słońcu włosy mieniły się niesamowicie.

Po paru myciach zieleń jakby się lekko wymyła. Mam ją teraz widoczną tylko w paru miejscach. Przez te eksperymenty zrozumiałam, że nie przykryję tego jasną farbą. Do tego nie miałam zamiaru już tonować włosów niczym czerwonym, bo po prostu rudy blond (a tak włosy wyglądały w cieniu) nie pasuje mi. Nie chciałam już niczego złotego, czerwonego, czegokolwiek co pogłębia mi rudość. Stwierdziłam, że muszę włosy przyciemnić. Ponad to ta walka z paskudnym glonem zniechęciła mnie do jasnych włosów. Miałam zresztą na oku już coś innego. Coś co pozwoli moim włosom odpocząć od farbowania na długi czas. 

c.d.n.

P.S. Do wszystkich walczących z zielenią! Pamiętajcie, że u każdej z nas tonowanie saszetkami może wyjść inaczej. Jednym to wyjdzie, drugim nie bardzo (jak mi).
Do koloru naturalnego (ja wybrałam blond) dodajemy odrobinę czerwieni (porzeczka jest najczerwieńsza i bez dziwnych fioletów itp). Po pierwszym stonowaniu trzeba określić czy zieleń została wybita czy nie. Jeśli nie przy następnym takim farbowaniu dodajmy więcej czerwieni, bo być może za pierwszym razem było jej za mało. Ja nie chciałam się już bawić w saszetki i stąd decyzja o Joannie farbie amoniakowej. Należy też pamiętać, że nie każdej z nas saszetka taką zieleń wybije. Musimy próbować a wiadomo, że saszetki są łagodniejsze niż farba stąd je bardziej polecam. Zawsze też warto przed jakimkolwiek farbowaniem popróbować domowych sposobów. Chociażby ketchup czy koncentrat pomidorowy ma lub zna każda z nas. A tak naprawdę uważajmy jak bawimy się w rozjaśnianie w domu aby takich zieleni uniknąć :)

11 komentarzy:

  1. Dałaś radę ;-) Mnie też częśto wychodziły zielone włosy po frabowaniu i też już nie miałam ani siły ani koncepcji na jej likwidację, więc ostatnim razem, gdy znowu miałam glona po prostu myłam bardzi często włosy i zieleń się wypłukała. Potem przez 3 m-ce nie farbowałam włosów, bo wiesz, niby zieleni ie widać, ale gdzieś wewnątrz włosa mogła sobie jeszcze siedzieć. Po 3 m-cach nałożyłam naturalny blond i zielonki niet. W końcu ;). Od tej pory tylko neutralne blondy wybieram
    agNIEszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło słyszeć, że nie tylko ja się z tym borykam. Niestety mi zwykłe blondy do cery jakoś nie bardzo pasują, a chodzić ciągle w jakimś makijażu, który by w tym pomógł nie bardzo mi się chce. Kolor powinien podobać mi się nawet wtedy, gdy wstanę rano i spojrzę w lustro. Kiedyś nosiłam blond i miałam kilka odcieni aż razem z fryzjerką zdecydowanie uznałyśmy, że najlepiej mi w popielatym.

      Usuń
  2. http://kokardka-mysi.blogspot.com/2012/09/zielone-wosy-i-co-dalej.html

    OdpowiedzUsuń
  3. tyle farb w tak krótkim czasie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało jeszcze o mnie wiesz :D Ciąg dalszy nastąpi....

      Usuń
  4. Z zieleni i innych kolor.ów ubocznych najłatwiej wyjść naturalnymi odcieniami. Powodzenia w dalszych farbowaniach, ale uważaj na włosiska ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zasada łączenia kolorów i pigmentów farb ...to podstawa żółty plus niebieski = zielone włosy...uratowała mnie płukanka tj.: szampon do włosów plus olejek i woda utleniona 3 łącznie zapienione na włosach zmyły zieleń ...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.