Obserwatorzy

sobota, 11 sierpnia 2012

Woda Różana - pierwsze i drugie podejście oraz EDIT - moje spostrzeżenia.


Dziś podam Wam przepis na wodę różaną według rad Farah Dhukai. To ona zainspirowała mnie do naturalnej pielęgnacji włosów. Dlaczego w tytule jest pierwsze i drugie podejście? Przeczytacie poniżej.

Co będzie nam potrzebne:

  • dwie duże pachnące róże

  • olejek ze słodkich migdałów

  • woda destylowana - ja zrobiłam na zwykłej butelkowej Primavera (nie miałam gdzie kupić destylowanej)
  • średniej wielkości garnek
  • butelka na przechowywanie i spryskiwacz do nakładania wody na włosy

Najpierw z każdej róży zrywamy same, samiutkie płatki, bez środka z nasionami.


Do garnka wlewamy wodę tak na 3/4. Wstawiamy na gaz na maksymalny płomień. Gdy na dnie pojawią się małe pęcherzyki powietrza zakrywamy garnek i czekamy aż zacznie mocno bomblować. Wtedy do wody dodajemy kilka wielkich kropel oleju migdałowego, ja dałam łyżeczkę. Przykrywamy z powrotem na ok 30 sekund. Następnie wsypujemy płatki i mieszamy łyżką aby wszystkie "utopiły" się w wodzie. 


Przykrywamy przykrywką i zmniejszamy ogień na minimum. Tak gotującą się mieszankę zostawiamy na 45 min.
Po upływie czasu wyłączmy gaz i lekko mieszamy płatki łyżką. Woda powinna być lekko różowa. Wyjmujemy płatki lub przecedzamy przez sito do butelki i czekamy aż wystygnie. Ja używam takiej szklanej, zamykanej butelki. Jest idealna do przechowywania wody w lodówce. 
Gdy woda ostygnie można przelać odpowiednią ilość do małego spryskiwacza i nakładać na włosy i wcierać w skalp. Farah zazwyczaj kładzie się z nią spać.

I tak to by pięknie wszystko wyglądało gdyby nie to, że moja woda wyszła... brązowa!?!
Po 45 min spojrzałam na kolor: 


Płatki miały być prawie bez koloru a te nie były. Pomyślałam: Ok, to nie były do końca czerwone róże i woda inna. Ale jak przelałam do butelki zachwyt minął w ogóle.


Nie wiem czy to wina użycia innej wody czy nie, ale kolor na pewno nie był różowy. Pocieszające jest to, że woda jakoś tam pachnie. Pachnie ugotowanymi kwiatami. Postanowiłam i tak przetestować tą wodę. Kiedyś miałam syrop różany i poza tym, iż był gęsty (jak to syrop) to miał taki sam słaby zapach i taki sam kolor.

Po odstawieniu wody do lodówki wieczorem się mocno zdziwiłam.Woda była szaro-brązowo-dziwna. Do tego na dnie pływał jakiś ciemny osad. Nie pachniała już tak specjalnie i szczerze, postanowiłam jej nie użyć.
Wiadomo, że Farah użyła róż damasceńskich. To właśnie te używane są głównie do produkcji wody różanej. U nas pachnące róże są ciężko dostępne w kwiaciarniach bo zazwyczaj sprzedają tam szklarniowe, zwykłe, sztucznie wyhodowane. One mają tylko ładnie wyglądać. Najlepiej użyć róż z ogrodu mamy, babci, cioci, wujka itp. Tam znajdziemy piękne i pachnące kwiaty - najprawdopodobniej te damasceńskie. Ja poszukiwać miałam przede wszystkich pachnących kwiatów wśród ulicznych sprzedawców, babć z różami z własnych działek. Na szczęście znalazłam swoje zwykłe róże w jednej, małej kwiaciarni. Nie były do końca czerwone, drugi rodzaj był biało różowy, ale za to piękny miały zapach.
Jak wiadomo, mądry Polak po szkodzie. Mogłam najzwyklej w świecie przejść się do mojego parku. Tam są krzewy pachnących róż. Było by mi głupio tak niszczyć krzewy i zrywać ale to były by tylko dwa kwiaty... Może by mi wybaczono.
Poza tym nie jestem w tak opłakanej pozycji jak stali obserwatorzy Farah na YouTube. Często pisali, że im woda wyszła... zielona.
Trzeba znaleźć idealne róże i ja chciałam ich gdzieś poszukać. Jak woda nie sprawdzi się na włosach to wleję ją do kąpieli w wannie :)

Następnego dnia rano udałam się do parku. Synek pomógł mi nazbierać płatków. Róże pięknie różowe i białe pachniały tak nieziemsko, że te z kwiaciarni przy nich niczym nie pachniały. Ot namówiła mnie sprzedawczyni na zakup w miarę pachnących kwiatów. 


Ponieważ bardzo mnie to całe zbieranie w parku krępowało postanowiłam sprawdzić jeszcze inne przepisy aby przypadkiem płatków nie zmarnować.
Znalazłam kilka podobnych różniących się ilością/gramaturą płatków kwiatów.

Potrzebna będzie nam:
  • woda destylowana lub przegotowana, 
  • płatki pachnących róż
  • durszlak, sito
  • bawełniana ścierka, bawełniany materiał
  • szklana/porcelanowa miska
  • folia spożywcza
  • coś do obwiązania misy z folią np tasiemka
  • UWAGA! Do tego przepisu nie użyłam oleju migdałowego. Będę go dodawać w postaci paru kropel do spryskiwacza, do którego będę przelewać wodę na każde użycie.
Najpierw krótko mocnym, zimnym strumieniem wody spryskujemy płatki umieszczone w durszlaku. Ma to na celu usunięcie zanieczyszczeń, ewentualnych robaczków.

Przebieramy płatki i wyrzucamy te brzydkie, zepsute itp. Następnie bierzemy bawełnianą ścierkę i umieszczamy w niej płatki. Zawiązujemy ją w taką jakby sakiewkę i umieszczamy w misce.


Ja użyłam kolorowej ścierki, jedynej dostępnej mi, w pełni bawełnianej. No w nigdzie w domu nie mogłam znaleźć czysto białej. Gdzieś mi wsiąkła. Na zawiązanie użyłam recepturki. Nie wiem czy było można ale mi nie zaszkodziła. Następnie zalewamy wrzątkiem płatki w sakiewce tak aby zakryła je woda. Ja wodę z kranu przegotowałam, lekko ostudziłam i jeszcze raz doprowadziłam do wrzątku, którym zalałam sakiewkę.

aż mi obiektyw zaparowało :)
Natychmiast jak zalejemy wodą miskę zakrywamy szczelnie folią i dla pewności obwiązujemy dookoła aby się nie odkleiła.


Tak przygotowaną miskę odstawiamy najlepiej na noc, choć czytałam, że na cały dzień najlepiej na słońcu. Ja postawiłam na parapecie w domu i czasem słońce do niej zajrzało.Woda już podczas zalewania płatków obłędnie pachniała. Z czasem zaczęła ciemnieć. Zaniepokoiło mnie ale czekałam wytrwale na koniec tej przygody. 

Po upływie dnia/nocy przelewamy wodę do szklanej butelki lub słoika. Sakiewkę wyciskamy i to też przelewamy. Płatki powinny być wręcz białe jakby bez barwnika. A to chyba oznacza, że wszystko dobrze poszło.
Moja woda ma ciemno różowo czerwono-brązowy kolor i piękny zapach. Uspokoiły mnie zdjęcia wody w internecie bo wychodziła innym podobnie. 


jest nawet nieco różowa
Woda jak pisałam ma przepiękny różany zapach. Tak, to były prawdziwe pachnące róże, nie pryskane (podejrzewam, że pierwsze były). Nasz wywar możemy przechowywać w lodówce do dwóch tygodni, a podobno zamrożona woda może wytrzymać do 6 miesięcy. 
Polałam nieco tej wody na włosy (bez użycia spryskiwacza i oleju migdałowego) i poza wrażeniem takich lekko tępych na razie nic nie widzę. Przepis, który teraz podałam jest często używany do robienia wody różanej do celów kulinarnych. Nie wiem czy spożytkuję ją całą na włosy czy nie ale może coś się na niej upiecze...
Pragnę dodać, że woda po całej nocy w lodówce nie straciła koloru i zapachu. Do tego nie pojawił się żaden osad. Mogę uznać przepis za idealny.
Uff. To tyle na dziś i życzę Wam abyście znalazły te odpowiednie róże i powodzenia w przyrządzaniu wody.
Jeśli macie inne sprawdzone przepisy to chętnie o nich poczytam.
Pozdrawiam!

P.S. Oczywiście po przelaniu wody do butelki znalazłam moją nieszczęsną, białą ściereczkę...

EDIT!

Moje spostrzeżenie co do stosowania wody.  Po pierwszych kilku razach nie stosuję już jej na całe włosy. Były tępe w dotyku i po umyciu plątały się, chociaż to akurat muszę sprawdzić czy to nie wina mojej nowej maski. Ja przelewam wodę do mniejszej butelki i dolewam parę kropli oleju migdałowego. Butelkę mam z małym dzióbkiem (po malutkim oxydancie Joanny, możecie użyć np butelki z aplikatorem po farbie do włosów). Przykładam końcówkę do skóry głowy i wyciskając wodę przesuwam od czubka do tyłu głowy. Robię tak przedziałek po przedziałku, za każdym razem delikatnie wmasowując wodę w skalp. Po dwóch użyciach ograniczyło mi się wypadanie podczas mycia włosów. Po następnych w ciągu dnia wypada mi kilkanaście włosów a nie kilkadziesiąt. Dodam, że od paru dni łykam Vitapil ale to chyba raczej nie pomogło by tak szybko :) Ogólnie woda musi coś robić z cebulkami włosów, bo włosy mocniej trzymają się głowy. Zobaczymy jak spisze się na dłuższą metę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.