Hej Wam wszystkim!
Dawno nie pisałam ale miałam zupełnie co innego na głowie niż blog. Niestety.
Postaram się nadrobić zaległości.
Dzisiaj o moich włosach, problemach z nimi i farbowaniu.
Zacznę od problemów z włosami. Znowu mi lecą i to garściami. Odstawiłam Garnier Neril bo ten spowodował u mnie wysyp białych włosków na linii szczęki przy uszach. Normalnie pluszowa się zrobiłam :/ Poza tym to dodatkowe wypadanie włosów przy stosowaniu nie bardzo mi się podobało.
Po miesiącu miało ustać ale ja nie należę do tych cierpliwych.
Kupiłam sobie kurację Joanny Rzepa w buteleczce i dodatkowo zaparzyłam ostatnie nasiona kozieradki. Trochę się poprawiło z tym wypadaniem, ale najgorsze w tym wszystkim było to, że od Joanny Rzepy dostałam łupieżu, a od kozieradki włosy mi się ociepliły i zrobiły wręcz żółte. Do tego słońce tą żółć podłapało i dodało mi rudości i złotych refleksów na maksa. Oczywiście nie bez winy jest tez ostatnia farba (DiaRichesse), która po prostu zniknęła z włosów szybko i zostawiła nawet odrosty. Jakby rozjaśniła mi włosy. A wypadanie się nasiliło z powrotem i za to winić należy mój ostatni stan zdrowia. Leczę się różnościami na pewne infekcje, a ostatnie lekarstwo przyprawiło mnie o kłucie w sercu, mdłości i drętwienie całego ciała. Wylądowałam na ostrym dyżurze w szpitalu. Okazało się, że to reakcja na bardzo mocną dawkę leku i to do tego antybiotyku. O tym, że zażyłam antybiotyk poinformowała mnie pani lekarz w szpitalu. Nawet mój doktorek nie raczył mnie poinformować o tym jak mocny lek przepisał bo w ulotce nie było za specjalnie nic. Po całym tygodniu stanu jak przed zawałem do tej pory czasem coś mi wraca. Po lekturze w Google, co ludzie piszą o tym lekarstwie zrozumiałam jak źle zrobiłam, że go zażyłam. Tym bardziej, że miało to być tylko profilaktycznie (lekarz w szpitalu nie rozumiała tego czemu coś tak mocnego zażyłam profilaktycznie...). Jak widać lekarze leczą nas i nawet nie informują czym, a w ulotkach często nic nie jest napisane jak silny to lek. W moim nawet słowa nie było, że to antybiotyk. Wiadomo, że coś jest w tych skutkach ubocznych opisane ale przecież każdy lek może powodować skutki uboczne. Nie myślałam, że aż tak.
Jak same widzicie przeżycia miałam a włosy po tym całym eksperymencie się posypały. Do tego po wizycie u lekarza rodzinnego za wypadanie obarczyliśmy niedawno odstawione anty tabsy. Niestety potwierdził on, że niektóre kobiety mogą dochodzić do siebie nawet i pół roku. Ja chyba do tych się zaliczam.
Na razie czekają mnie badania ogólne i zlecę ginowi też aby zrobił mi hormonalne. Wiem jak prochy mnie wyniszczyły i chcę sprawdzić czy wszystko jest ok.
Uff!
Teraz do przyjemniejszych wiadomości. Pofarbowałam wczoraj włosy.
Farba to Milaton 3D w odcieniu moim naturalnym czyli 6,1.
Odcień znany jako ciemny popielaty blond miał mi ochłodzić włosy na wakacje. Wybrałam do tego celu niedrogą farbę z amoniakiem, której kiedyś użyłam przy schodzeniu na rudości.
Farbę możecie kupić w sklepach stacjonarnych (jak ja) lub internetowym Lokikoki.
Tubka ma 125ml i do tego buteleczka utleniacza 6%.
Moje włosy tuż przed farbowaniem wyglądały tak:
Niby dobrze wyglądałam ale jednak w słońcu te złoto rude refleksy mnie denerwowały. Widać nawet tą żółć po kozieradce.
Farbowałam od razu po całości i trzymałam ok 35min. Z braku maski zakwaszającej po zwykłej masce zrobiłam płukankę octową.
Wypadła mi masa włosów ale to mój urok na amoniak. Niestety po nim lecą mi na potęgę. No cóż, chciałam mieć niezmywalną za szybko farbę, bo w przyszłym tygodniu jadę na urlop i nie chciałam szybko zrudzieć :)
Włosy ładne i miękkie ale lekko przesuszone (znowu widać kiepskie połączenie amoniaku i moich włosów). Farba dała radę jako tako i ochłodziła. Nieco słabiej złapało te kozieradkowe włosy ale na teraz mi wystarczy. Nie jest to idealny chłód ale mi się podoba. Zresztą co chcieć od taniej farby. Poza tym włosy utrzymały się na tym samym poziomie i nic nie pociemniały (może samiuśkie końcówki ale co tam...). Po raz kolejny potwierdziło się, że moja natura to 6,1 :)
Farbę polecam dziewczynom co nie mają problemów z włosami po amoniaku. Farba jest tania (14,50zł za 125mnl!), w miarę wydajna, jak umie się dobrze nakładać, włosy fajnie błyszczą. Szybko zauważona łatwo zmywa się ze skóry. Lekko mnie szczypało ale pamiętajcie, że ja mam tak zawsze po amoniaku. Kolor jak na próbniku, więc idealnie.
Oto moje włosiska po koloryzacji:
pochmurny dzień przy oknie bez flesza |
w pochmurny dzień z fleszem |
Następne ochłodzenie włosów pewnie w sierpniu lub we wrześniu. Teraz i tak słońce mi rudość wypali i katowanie włosów co miesiąc nic nie da. Na pewno kolejne farbowanie będzie farbą ton w ton bo amoniak jednak robi mi krzywdę. Znaczy się włosom :)
Na razie muszę skupić się na wypadaniu bo jest źle. Chyba inwestycja pieniężna pójdzie w jakieś ampułki i suplementy, chociaż proszków to ostatnio unikam...
Piękne masz włosy!! :)
OdpowiedzUsuńAle kolorek bardziej podobał mi się wcześniej :P
Dziękuję. Wcześniej przed farbowaniem czy poprzedni odcień popielato opalizujący? Teraz użyłam samych popieli na lato, ale w zimę chyba wrócę do tych mieszanych.
UsuńBardzo ładny kolor i włosy <3
OdpowiedzUsuńMilaton <3
UsuńDziękuję :)
Usuń