Zacznę od tego, że tusz nie należy do mnie ale dostała go moja mama jako prezent. Postanowiłam przetestować ową markę i ciężko mi się zdecydować czy go lubię czy nie.
Tusz ma wygodną, dużą szczoteczkę i naprawdę przyjemnie się go nakłada na rzęsy. Praktycznie od razu wydłuża, podkręca i rozdziela rzęsy idealnie jak dla mnie. Daje ładną czerń. Nie skleja chyba w ogóle. Na zdjęciach mam zaledwie dwie lekko nałożone warstwy. Jak nie skłamać to właściwie półtorej warstwy machniętej na szybko :)
Tusz byłby moim zapewne ulubionym gdyby nie... zapach jaki się wydobywa po jego odkręceniu. Niesamowity chemiczny smród, bo chyba tak go mogę określić, jest odstraszający. Zaraz potem muszę z przykrością dodać, że już po paru godzinach od nałożenia kruszy się dość mocno. Nie musimy nic robić, czyli np: pocierać oka, dotykać bo on sam po prostu odpada z rzęs. Drobinki dostają się wszędzie i mnie na przykład szczypały. Do tego oko wygląda jak po nocnej prywatce z tuszem wykruszonym dookoła.
Ogólnie tusz miałby wielkiego plusa bo potrafię nim wyczarować naprawdę piękne, długie i podkręcone rzęsy. Ponieważ był on prezentem nie wiem jak długo musiał stać na półce sklepowej i nie znam jego ceny. Jego dziwny zapach przypomina po prostu stary, przeterminowany tusz. Daty produkcji chociażby nie znalazłam nigdzie. Ja go pozostawiam w rękach mamy i niech ona się z nim męczy :)
Królik
P.S. Przepraszam za totalnie zmęczone oczy bo byłam niewyspana :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.